- Te trzeba będzie rozesłać w najbliższym czasie.- wskazałam na zaproszenia po mojej prawej.- A te, dostarczyć osobiście.
- Okej.- kiwnął głową i wziął do ręki jedno z zaproszeń.- Masz ich adres?
- Oczywiście że tak.- zapewniłam z uśmiechem.- Coś nie tak? Jeśli nie będziesz chciał kogoś z nich zaprosić zrozumiem.
- Przecież to moi i twoi przyjaciele.
- No tak, ale wiem że nie przepadasz za Mario.
- Od razu nie przepadam. Nie zdążyłem go dobrze poznać.
- Świetnie. Więc jutro je wyślemy, a pojutrze dostarczymy. Co Ty na to?
- Super pomysł.
Mój telefon zaczął grać
- Elizabeth Wilshere?
- Tak, to ja. Kto mówi?
- Madison Williams. Pamiętasz mnie jeszcze?
- Tak, pewnie.- odparłam. Nie przepadałam za Williams. Należała do grupki najpopularniejszych dziewczyn w szkole i myślały że są najlepsze, najmądrzejsze i ogólnie naj.- Co chcesz?
- Razem z Michelle i Sophie organizujemy zjazd naszej klasy. Chciałabym Cię zaprosić. Odbędzie się 12 lipca w Queensbury na Walm Lane o 16.
- Przykro mi, ale 12 lipca mam już zajęty.
- Aha, no trudno. Mam nadzieję że jeszcze się kiedyś spotkamy.- oznajmiła i rozłączyła się. Natychmiast zadzwoniłam do Natalie i powiedziałam że dzwoniła do mnie Madison. Moja przyjaciółka szczerze jej nienawidziła, bo sześć lat temu Williams odbiła jej chłopaka którego Nat bardzo kochała. Usiadłam obok Vicky i razem z Jamesem układaliśmy puzzle.
Następnego dnia po zajęciach na uczelni poszłam do pracy, a po drodze wstąpiłam na pocztę wysłać zaproszenia. Gdy skręcałam w ulicę na której znajdowała się kawiarnia usłyszałam jak ktoś mnie woła. Cicho zaklęłam pod nosem i przyspieszyłam. Dogonił mnie i położył dłoń na ramieniu zmuszając mnie do odwrócenia się.
- Co Ty tu robisz?- syknęłam.
- Mówiłem że Cię znajdę.
- No to gratuluję. Puszczaj.- rozluźnił uścisk.
- Wróć do Monachium, Lizbeth. Proszę.
- Nie. Nigdzie nie wracam.
- Ale dlaczego?
- Bo tu studiuję, mam pracę i rodzinę.
- Studia możesz dokończyć w Monachium, a pracę dostaniesz w Bayernie.
- Ale rodziny w Bayernie nie dostanę.- odparowałam.
- Liz, proszę. Wróć.
- Nein, verdammt nochmal. Lass mich in Ruhe.
- Ich habe mich in dich verliebt, Liz. - tym wyznaniem wmurował mnie w ziemię. Spuściłam wzrok i chwilę milczałam.
- Ich habe einen Verlobten.- odparłam.
- Aber Elizabeth...- zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
- Es tut mir leid, aber ich beeile mich zu arbeiten.- weszłam do lokalu.
- Elizabeth, lass uns reden.- chwycił mnie za przedramię i odwrócił w swoją stronę. Czułam na sobie wzrok paru osób.
- Wir haben nichts zu erzahlen.- warknęłam próbując się wyrwać, ale bez powodzenia.
- Zostaw ją!- usłyszałam krzyk Aarona. Ale Niemiec nie puścił mnie, wręcz przeciwnie. Jego uścisk stawał się coraz silniejszy.
- Nie mieszaj się.- poprosiłam gdy stanął obok nas.
- Puść ją.- powtórzył. Gdy ten nie ustąpił mój narzeczony odepchnął go, a Niemiec uderzył go pięścią w nos.
- Aussteigen. Ich will nicht Sie zu sehen.*- syknęłam i wskazałam na drzwi. Posłuchał mnie i już go nie było.- Chodź, musi go zobaczyć lekarz.- zwróciłam się do Walijczyka i odprowadzeni wzrokiem klientów wyszliśmy z lokalu. Usiadłam za kierownicą czerwonego Mercedesa i kazałam Aaronowi pochylić głowę do przodu. Pojechaliśmy na SOR.- Przez niego stracę pracę.- westchnęłam siadając na krześle w poczekalni. Nos na szczęście nie był złamany, tylko lekko opuchnięty.- Dziękuję.- szepnęłam i pocałowałam go w policzek.
- To nic takiego. Co mu powiedziałaś?
- Parę rzeczy, nic takiego. Ważne że sobie poszedł.- uśmiechnęłam się i wsiadłam do auta. Wybrałam numer Sharon.
- Hej, Liz. Z Aaronem wszystko dobrze?- spytała.
- Tak, jest okej. Shar, przepraszam za tą scenę.
- Nie przepraszaj mnie. To nie twoja wina, Liz. Do jutra.
- Dzięki. Do jutra.- rozłączyłam się. Aaron odebrał dzieci z przedszkola i wróciliśmy do domu.
___________
Przepraszam że tak długo czekaliście na rozdział.
Przepraszam również za niemiecki. Nie wiem co mnie wzięło.
* Tłumaczenie:
- Nie do cholery. Zostaw mnie w spokoju.
- Zakochałem się w Tobie, Liz.
- Mam narzeczonego.
- Przykro mi, ale spieszę się do pracy.
- Elizzabeth, porozmawiajmy.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Wynoś się. Nie chcę Cię widzieć.
Do następnego.