- Cześć- przywitał się mój brat wchodząc za dziećmi do środka.
- Napijesz się czegoś?- zapytałam idąc do kuchni
- Nie, dzięki
Zrobiłam sobie kawę i wróciłam do salonu
- Kiedy poinformujesz ojca?
- Wkrótce
- Tata?- odezwała się moja córka- Kiedy go poznamy?
- Już niedługo skarbie- uśmiechnęłam się do Victorii.- Mógłbyś odwieźć dzieci do przedszkola? Miałam ciężką noc.
- Impreza?
- Praca. Wiesz co to, prawda?- uśmiechnęłam się ironicznie.
- Theo do mnie dzwonił i mówił że świetnie się bawiliście.
- Jeśli odwożąc kogoś do domu można się świetnie bawić, to chyba tak.
- James, Vicky jedziemy do przedszkola- oznajmił Jack wstając z kanapy. Pożegnałam się z dziećmi i poszłam do łazienki. Po prysznicu poczułam się lepiej. Po chwili zadzwonił mój brat.
- Wpadniesz na Emirates?- zapytał
- Czemu nie- zgodziłam się. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Przywitałam się z trenerem i usiadłam obok niego.
- Długo się nie widzieliśmy, Elizabeth. Jack wspominał że studiujesz
- Tak, medycynę.
- Więc może po studiach zdecydujesz się na pracę w Arsenalu.
- Bardzo kusząca propozycja.- uśmiechnęłam się.
- Który rok?
- Zaczynam trzeci
Po chwili na boisko weszli piłkarze.Mój brat gadał z Kieranem i Alexem. Mimowolnie uśmiechnęłam się na widok Aarona. Spojrzał na mnie i również się uśmiechnął.
- Widzę, że uczucie nie wygasło.- odezwał się trener. Spojrzałam na niego zdziwiona.- Od początku było widać że między Tobą a Aaronem coś jest.- uśmiechnął się. Wstał z ławki i podszedł do chłopaków. Trening trwał prawie dwie godziny.
- Hej Liz- usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się i spojrzałam w brązowe tęczówki Walijczyka.
- Cześć Aaron.- uśmiechnęłam się.
- Miałabyś ochotę pójść ze mną na imprezę po meczu z Tottenhamem?- zapytał
- Z chęcią.
- Świetnie. Do zobaczenia.- uśmiechnął się i poszedł do szatni.
- Szykuje się randka?- spytał mój brat z głupim uśmieszkiem na ustach.
- Idziemy na waszą pomeczową imprezę.
- Co z dziećmi?
- Mama narzeka że za rzadko je widuje.
Kilka dni później.
Na dwie godziny przed meczem zawiozłam dzieci do Stevenage. Miały zostać tam na weekend. Mama strasznie się ucieszyła z tego faktu. Idealnie zdążyłam na mecz i ubrana w koszulkę z numerem 10 usiadłam na trybunie. Spotkanie zapowiadało się nadzwyczaj ciekawie. Kibice Arsenalu głęboko wierzyli w wygraną. W 28. minucie z boiska zszedł Mikel, a pod koniec pierwszej Aaron. Mecz zakończył się remisem 1-1 po strzałach Chadliego i Alexa. Chłopakom odechciało się imprezy po remisie. Pojechałam z Aaronem do jego mieszkania.
- Nic się tu nie zmieniło.- oświadczyłam
- Nie przepadam za zmianami. Napijesz się czegoś?
- Masz może sok wiśniowy?
- Nie, ale z tego co pamiętam lubisz też z białych grejpfrutów.
- Zgadza się. Masz sok z grejpfrutów?- zapytałam zaskoczona
- Polubiłem go dzięki Tobie.- uśmiechnął się.
- Ma dużo witaminy C.
- Zawsze to powtarzałaś.
- Co jeszcze zapamiętałeś?
- Wszystko kochana. Wszystko.
- Jak byłam ubrana 01 stycznia 2009 roku?
- Zielony podkoszulek, czarne rurki i czerwony sweter, który z nieznanych mi przyczyn zmieniłaś na szary.- oznajmił.
- Zaczynam się bać.- zaśmiałam się.
- Przecież wtedy się poznaliśmy. Ten dzień zapadł w mojej pamięci na zawsze.- oświadczył z powagą.- Powiesz mi dlaczego wyjechałaś z Anglii?
- Już Ci mówiłam.
- Wiem że to nieprawda, Elizabeth.
- Musisz wszystko wiedzieć?
- Chciałbym wiedzieć dlaczego dziewczyna którą kochałem wyjechała na trzy lata z Anglii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz