- Mamo. Tata przyjechał!- zawołała radośnie. Stanęłam za córką. Oprócz Aarona z samochodu wysiadła brunetka o ciemniejszej karnacji. Dziewczyna podeszła do Walijczyka, powiedziała mu coś i oboje się zaśmiali.
- Mamo, kim jest ta pani?- spytała Victoria
- Nie wiem, skarbie.- odparłam i pocałowałam ją w czubek głowy.
- Cześć kochanie.- Aaron gdy tylko wszedł do domu pocałował mnie w policzek.- Lizzie poznaj Sofię, Sofio to Elizabeth.
- Cześć Liz. Miło Cię poznać. Nie martw się, mój brat przyjdzie po mnie za jakąś godzinę. Aaron dużo mi o Tobie opowiadał w drodze z lotniska.
- Ciebie też miło poznać.- uśmiechnęłam się.- Rozgość się, napijesz się czegoś?- spytałam idąc w stronę kuchni.
- Tak, poproszę herbatę. Strasznie zimno tu macie.
Zrobiłam Sofii herbatę i zaniosłam do salonu gdzie brunetka rozmawiała z Victorią.
- Skąd przyleciałaś?
- Z Chile.
- Jesteś siostrą Alexisa? O Jezu, kompletnie nie skojarzyłam.- zaśmiałam się.- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi.- zapewniła z uśmiechem. Niecałą godzinę później przyszedł Alexis.
- Hej Elizabeth, mam nadzieję że obecność Sofii nie sprawiła problemu.- Chilijka spojrzała na brata i uśmiechnęła się nerwowo.
- Nie, skąd. Wręcz przeciwnie.- zaprzeczyłam.- Może siądziesz z nami? Chyba że masz plany.
Resztę popołudnia spędziłam z Sofią i Alexisem. Doskonale rozmawiało mi się z rodzeństwem. Chilijka świetnie dogadywała się z moją córką. Następnego dnia rano poszłam na uniwersytet, a po zajęciach poszłam do baru. Z biura Sharon wyszedł wkurzony Chris. Trzasnął drzwiami i wyszedł z budynku. Zaniosłam zamówienia i poszłam do szefowej. Siedziała przy biurku z twarzą schowaną w dłoniach. Podniosła głowę i spojrzała na mnie z wymuszonym nieznacznym uśmiechem.
- Hej Liz, coś się stało?- Sharon zawsze troszczyła się bardziej o innych niż o siebie. Była dla mnie jak starsza siostra której mogę o wszystkim powiedzieć.
- Pokłóciliście się?- zapytałam.
- Tak. -odparła po chwili.- Od jakiegoś czasu co chwilę się kłócimy o jakieś nic nieznaczące głupoty. Każda nasza rozmowa kończy się kłótnią. Naprawdę nie wiem co robić.
- Gdybym była na Twoim miejscu pogadałabym z Chrisem, ale w towarzystwie kogoś innego. Tworzycie idealny związek, szkoda byłoby gdyby się rozpadł przez parę głupich kłótni.
- Masz na myśli psychologa? Chris raczej się nie zgodzi.
- Jeśli zależy mu na waszym związku pójdzie.
- Dziękuję za pomoc, Elizabeth. Zawsze mogę na Ciebie liczyć.- oznajmiła i przytuliła mnie do siebie.
- To nic takiego.- zapewniłam z uśmiechem. Przed dwudziestą skończyłam zmianę i wróciłam do domu. Dzieci oglądały telewizję, a z kuchni dochodził słodki zapach czekolady. Na kuchence stało mleko, które zdążyło już wikipieć, wszędzie walały się opakowania po produktach które Aaron wykorzystał do zrobienia kolacji.
- No, tego się nie spodziewałam.- zaśmiałam się.
- Pomożesz mi? Nie nadaję się na kucharza.
- A tak właściwie to co robisz?
- Naleśniki.- odpowiedział co wywołało u mnie kolejny wybuch śmiechu.
- O co Ci chodzi?- spytał przyglądając mi się.
- Chciałeś robić naleśniki, a nie masz nawet mąki.- odparłam wciąż się śmiejąc. Ostatecznie zrobiłam kanapki i do tego kakao, a Aaron w tym czasie posprzątał i pozmywał. Dzieci po kolacji i kąpieli poszły spać. Usiadłam obok Aarona w salonie i oglądałam z nim film. Po chwili skapowałam się że to horror i przy pierwszej drastyczniejszej scenie wtuliłam się w ramię Walijczyka. W połowie filmu zasnęłam.
Kurde no, nie mamy finału. Pozostaje walka o brąz.
Do boju, Polsko!
- Cześć kochanie.- Aaron gdy tylko wszedł do domu pocałował mnie w policzek.- Lizzie poznaj Sofię, Sofio to Elizabeth.
- Cześć Liz. Miło Cię poznać. Nie martw się, mój brat przyjdzie po mnie za jakąś godzinę. Aaron dużo mi o Tobie opowiadał w drodze z lotniska.
- Ciebie też miło poznać.- uśmiechnęłam się.- Rozgość się, napijesz się czegoś?- spytałam idąc w stronę kuchni.
- Tak, poproszę herbatę. Strasznie zimno tu macie.
Zrobiłam Sofii herbatę i zaniosłam do salonu gdzie brunetka rozmawiała z Victorią.
- Skąd przyleciałaś?
- Z Chile.
- Jesteś siostrą Alexisa? O Jezu, kompletnie nie skojarzyłam.- zaśmiałam się.- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi.- zapewniła z uśmiechem. Niecałą godzinę później przyszedł Alexis.
- Hej Elizabeth, mam nadzieję że obecność Sofii nie sprawiła problemu.- Chilijka spojrzała na brata i uśmiechnęła się nerwowo.
- Nie, skąd. Wręcz przeciwnie.- zaprzeczyłam.- Może siądziesz z nami? Chyba że masz plany.
Resztę popołudnia spędziłam z Sofią i Alexisem. Doskonale rozmawiało mi się z rodzeństwem. Chilijka świetnie dogadywała się z moją córką. Następnego dnia rano poszłam na uniwersytet, a po zajęciach poszłam do baru. Z biura Sharon wyszedł wkurzony Chris. Trzasnął drzwiami i wyszedł z budynku. Zaniosłam zamówienia i poszłam do szefowej. Siedziała przy biurku z twarzą schowaną w dłoniach. Podniosła głowę i spojrzała na mnie z wymuszonym nieznacznym uśmiechem.
- Hej Liz, coś się stało?- Sharon zawsze troszczyła się bardziej o innych niż o siebie. Była dla mnie jak starsza siostra której mogę o wszystkim powiedzieć.
- Pokłóciliście się?- zapytałam.
- Tak. -odparła po chwili.- Od jakiegoś czasu co chwilę się kłócimy o jakieś nic nieznaczące głupoty. Każda nasza rozmowa kończy się kłótnią. Naprawdę nie wiem co robić.
- Gdybym była na Twoim miejscu pogadałabym z Chrisem, ale w towarzystwie kogoś innego. Tworzycie idealny związek, szkoda byłoby gdyby się rozpadł przez parę głupich kłótni.
- Masz na myśli psychologa? Chris raczej się nie zgodzi.
- Jeśli zależy mu na waszym związku pójdzie.
- Dziękuję za pomoc, Elizabeth. Zawsze mogę na Ciebie liczyć.- oznajmiła i przytuliła mnie do siebie.
- To nic takiego.- zapewniłam z uśmiechem. Przed dwudziestą skończyłam zmianę i wróciłam do domu. Dzieci oglądały telewizję, a z kuchni dochodził słodki zapach czekolady. Na kuchence stało mleko, które zdążyło już wikipieć, wszędzie walały się opakowania po produktach które Aaron wykorzystał do zrobienia kolacji.
- No, tego się nie spodziewałam.- zaśmiałam się.
- Pomożesz mi? Nie nadaję się na kucharza.
- A tak właściwie to co robisz?
- Naleśniki.- odpowiedział co wywołało u mnie kolejny wybuch śmiechu.
- O co Ci chodzi?- spytał przyglądając mi się.
- Chciałeś robić naleśniki, a nie masz nawet mąki.- odparłam wciąż się śmiejąc. Ostatecznie zrobiłam kanapki i do tego kakao, a Aaron w tym czasie posprzątał i pozmywał. Dzieci po kolacji i kąpieli poszły spać. Usiadłam obok Aarona w salonie i oglądałam z nim film. Po chwili skapowałam się że to horror i przy pierwszej drastyczniejszej scenie wtuliłam się w ramię Walijczyka. W połowie filmu zasnęłam.
____________
Przepraszam, ale jakoś nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem tych zdjęć. ;)
Ten uśmiech Nando... posiadacz trzeciego najpiękniejszego uśmiechu wsród piłkarzy, według mnie.
Ktoś oglądał środowy mecz Atletico z Barceloną? Jak wrażenia? Ja jestem trochę rozczarowana, ale trzeba iść dalej bo szykują się ciekawe mecze pod koniec tygodnia.
Do następnego.
Kurde no, nie mamy finału. Pozostaje walka o brąz.
Do boju, Polsko!