- Mamo, muszę do ubikacji.- szepnęła.
- Jack, popilnujesz Jamesa?- spytałam brata wstając z krzesełka. Poprowadziłam córkę do łazienki. Po drodze na trybunę chwilę pogadałyśmy z Theo i Calumem. Wróciłyśmy na trybunę.
- Cześć tato.- Victoria uśmiechnęła się do Aarona.
- Cześć.- odpowiedział zdezorientowany.- Liz, czy to prawda?- spytał tylko gdy moja córka zajęła miejsce obok brata.
- Nie chciałam żebyś dowiedział się w ten sposób.- odpowiedziałam
- Może w ogóle nie chciałaś mi mówić?
- Skąd Ci to w ogóle do głowy przyszło?- spytałam delikatnie wkurzona, ale po ułamku sekundy do głowy wpadła mi odpowiedź - mój kochany starszy brat musiał mu powiedzieć. - Myślisz że to takie proste? Mój brat nie powiedział Ci jak się czułam przez te wszystkie lata?! Wiesz jak trudno jest samotnie wychować dwójkę dzieci?- poczułam zbierające się w kącikach oczu łzy. Wstałam z trybuny i wybiegłam. Oparłam się o ścianę i wybuchnęłam płaczem.
- Lizzie!- usłyszałam wołanie. Aaron podbiegł do mnie i pocałował.- Nie płacz, proszę. Nienawidzę gdy płaczesz.
- Aaron, ja...przepraszam.- wydukałam i spojrzałam mu w oczy.
- Nie masz mnie za co przepraszać, Lizzie.- uśmiechnął się i odgarnął mi włosy z twarzy.- Wracamy?
- Zrobiłam scenę, co nie?- uśmiechnęłam się nieznacznie i otarłam oczy.
- Może taką małą.- zaśmiał się.- Jeśli nie chcesz tam wracać zrozumiem
- Mógłbyś mnie odwieźć do domu?
- Tak, pewnie. Co z dziećmi?
- Jack je bardzo chętnie odwiezie.- odparłam. Zamiast odwieźć mnie na Highbury pojechał pod swój dom.
- Elizabeth. Może zamieszkacie ze mną?- zapytał
- Aaron- mruknęłam
- Lizzie, będziesz mieć bliżej do uniwersytetu, a poza tym chcę spędzać więcej czasu z moimi dziećmi.- oznajmił, a ja zamyśliłam się. Miał cholernie dobre argumenty i nie mogłam znaleźć równie dobrego kontrargumentu.
- Dobrze.- zgodziłam się.
- Kiedy chciałabyś się przeprowadzić?
- W przyszłym tygodniu. Może w środę.- odparłam.- Czy teraz mógłbyś odwieźć mnie do domu?
- Jasne.
Po dziesięciu minutach zatrzymał się pod apartamentowcem. Pożegnałam się i poszłam do mieszkania. Wysłałam SMS'a do brata żeby po zakończeniu meczu przywiózł dzieci do domu. Po niecałej godzinie byli już w domu. Oboje ucieszyli się z przeprowadzki. Victoria chciała już jutro się przeprowadzić. Gdy rano się obudziłam zobaczyłam dwa plecaki leżące w salonie.
- Tak bardzo zależy wam na tej przeprowadzce?- spytałam dzieci, które pakowały swoje zabawki do torby.
- Tak.- odparła Victoria nie przerywając czynności.
- Więc nie dajecie mi wyboru. Też się zacznę pakować.- oznajmiłam i poszłam do swojego pokoju. Po około czterech godzinach prawie wszystko było spakowane. Rozległ się dzwonek do drzwi. Do mieszkania weszła Natalie. W ręku trzymała papierową torebkę, a jej oczy i twarz były czerwone od płaczu. Nim zdążyłam zapytać co się stało usiadła na sofie i wybuchnęła płaczem.
- Co się stało Nat?- zapytałam siadając obok niej.
- Byłam wczoraj u rodziców.- wyszeptała.- I mój ojciec powiedział że jak wyjdę za Daviesa to przestanę dla niego istnieć.- wydukała i rozpłakała się jeszcze bardziej.- Co ja mam robić, Liz? Kocham Bena, ale... rodzice.
- Musisz z nimi szczerze porozmawiać.
- To nic nie zmieni, Liz. Ojciec postawił mi ultimatum.
______________________________
Zmieniłam miejsce i przepraszam, ale Londyn bardziej sprzyjał rozwojowi wydarzeń.
Mam nadzieję że rozdział się spodoba mimo to.
Zapraszam na drugiego bloga, na razie tylko bohaterowie, ale postaram się coś zamieścić - może jeszcze w tym tygodniu.
Under Spanish Sun. Our Stories.
Under Spanish Sun. Our Stories.
Jak ty to robisz, że piszesz coraz lepiej. Jeśli poprzednie były cudowne i genialne to nie wiem jak opisać ten :)
OdpowiedzUsuńFajnie że dodałaś dwa w tak krótkim czasie. No i najważniejsze że niedługo zamieszkają z Aaronem :D